czwartek, września 29, 2016

30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 29


Dzień 29: Nie lubisz grać przeciwko lub nie lubisz malować...

Pytanie podobnie rozbudowane jak wczorajsze, więc spróbuję sformułować odpowiedź podobnie, jak wczoraj.

1. Nie znoszę grać przeciw tzw. graczom turniejowym, w złym tego słowa znaczeniu. Bo jest i dobre - jeśli tacy sportowcy grają ze sobą w ramach turnieju i piszą się na rozgrywkę sportową - nie ma sprawy. Ale jak ktoś z towarzyskiej gry o pietruszkę robi walkę o życie? Nie, dziękuję. Wykłócanie się o 2 mm przy mierzeniu odległości albo budowanie armii tak, by były jak najmocniejsze, nieraz wykorzystując luki w przepisach, ale nie patrząc zupełnie na tło fabularne - to dla mnie recepta na spieprzenie zabawy.
Sądzę, że biorąc pod uwagę tak wczorajsze, jak i dzisiejsze odpowiedzi, mogę się określić jako kogoś, kto bitwy próbuje rozgrywać w trybie cooperative, a nie PvP. "Opowiedzmy razem coś ciekawego!", "Sprawdźmy, co się stanie!", a nie, "Zobaczmy, czyje kung-fu jest lepsze". To nie jest kung-fu. Gdyby było - wszyscy, co by grali, graliby zapewne takim samym zestawem, zapewniającym największe prawdopodobieństwo zwycięstwa. A ja bym nie grał w ogóle.

2. Nie lubię grać przeciw niepomalowanym figurkom i proxom. Drażni mnie to mocno. Jasne, jeśli gra ma polegać na przetestowaniu jakiegoś mechanizmu, reguł czy oddziału, w porządku. Wtedy złego słowa nie powiem, bo umawiamy się na "grę techniczną". Ale przy rozgrywaniu bitew, czy potyczek, które wpisują się w jakąś fabułę, istotna jest dla mnie cała oprawa, którą wspólnie z przeciwnikiem kreujemy. Wystawianie pomalowanych i dopracowanych figurek uważam za ważny element grzeczności i szacunku wobec przeciwnika, który wkłada wysiłek w to, żeby samemu wystawić figurki, które cieszą oko, a nie Klan Szarego Plastiku.
Nieco mniej mnie razi kwestia pola bitwy zrobionego ad hoc - pewno, najfajniej, jak tło jest wypieszczone i piękne, ale, mimo wszystko, tło pozostaje tłem. Jest to dla mnie kwestia istotna, ale drugorzędna w porównaniu z samymi armiami.

3. Nie lubię malować wielkich serii identycznych ludków. Męczy mnie to i nudzi. Wyjątek - krasnoludy-baryłki. Są tak przeurocze, że można malować i malować :D

4. Nie lubię malować lizardmenów. Dlatego, że nie lubię imidżu warhammerowych lizardmenów:) Zresztą, pisałem już o tym.

5 komentarzy:

  1. Dzisiaj dominują wpisy o graczach "napinających się".

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezłe deja vu jak się dziś posty czyta, ale fajnie, że każdy trochę inaczej to nazywa =)

    OdpowiedzUsuń
  3. Napięci gracze sportowi gwałcą mi zabawę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy z nikim nie grałem (nie jestem graczem), ale faktycznie masa modeli z szarością plastiku GW na stole, tak wizualnie jest słaba. Też tak sobie myślę, że gra pomalowanymi figurkami powinna być trochę kanonem takiego savoir-vivru, którym okazujemy szacunek innym graczom.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja straszliwie lubię mieć pole bitwy takie żeby z figurkami się jakoś komponowało. Chyba na równi traktuję makiety i armię.

    OdpowiedzUsuń