Gospodarzenie osiemnastej edycji FKB przypadło w udziale komitetowi w składzie Neph&Bird, czyli autorom blogu Tabletop Bastards. Blog wprawdzie działa od dość niedawna, ale nie przeszkodziło to jego twórcom w zaproponowaniu na ten miesiąc ciekawego tematu. Koncentrujemy się na modelach stworów-potworów i innych zwierzaków, które mogą być określone słowem "pupil". Temat szeroki i przyjemny, bo pasujących doń świetnych figurek jest zatrzęsienie. Grzechem byłoby więc nie znaleźć czegoś pod tak wdzięczny temat! Przejrzałem zatem zawartość szuflad i znalazłem coś odpowiedniego. Moja propozycja to...
Klasyczna mantikora
Figurkę udało mi się lata temu nabyć w okazyjnej cenie z drugiej czy nawet trzeciej ręki. Niestety jakiś okrutnik rozdzielił zwierzątko od jeźdźca - Dietera Hellsnichta - i nabyłem mantikorę solo. Kto to Dieter Hellsnicht? Czarownik, rodem z Middenheim, który usłyszał zew Nagasha i zszedł na złą drogę, a następnie dorobił się złowrogiego tytułu The Doomlord. Wszystko to w pradawnych dziś czasach V edycji. Doomlord miał śmiały plan! Zamyślał przeprowadzenie rytuału powołującego do nie-życia nieboszczyków z miejskich Middenheimskich cmentarzy i zapanowanie z ich pomocą nad miastem. Buahahahaha! Niestety, a może stety, Wysoki Kapłan Ulryka z ekipą Rycerzy Białego Wilka wpadli na jego trop i Hellsnicht musiał salwować się ucieczką (na grzbiecie mantikory). Dodam jeszcze, że gracze-warhammerowicze mogli w jego imieniu zemścić się na Middenheimczykach - nekromanta i jego nieumarła horda stanęli przed szansą pogromienia Imperialistów w bitwie, której scenariusz był zamieszczony jako przykład w undeadowym army booku.
Tyle o Dieterze, teraz trochę o jego wierzchowcu. Mantikora, jak twierdzą stare inkunabuły, na przykład Warhammer Battle Book (V ed.), należała do najbardziej dzikich i nieprzewidywalnych stworów, jakie można było napotkać na piątoedycyjnych warhammerowych stołach. Wzbudzało toto terror, latało, i było tak wściekłe i rozszalałe, że obecność w armii mantikory wykluczała obecność jakiegokolwiek innego stwora-monstera, którego wredna mantikora z automatu by zaatakowała. Mało tego! Jeśli się już wystawiło mantikorę, to konieczne było przeprowadzanie dodatkowych testów Ld, a w przypadku ich niepowodzenia - sprawdzenie w specjalnej tabelce co się dzieje. Przy skrajnym pechu potwór mógł się zbuntować i odlecieć w szeroki świat unosząc ewentualnego jeźdźca.
Swoją mantikorę pomalowałem w kolory będące pewnego rodzaju hołdem dla wersji znanej z podręcznika Undeadów z V edycji. Skóra jest więc żółta. Grzywa i futro - czerwonawe. Nie przekonałem się jedynie do czarnych skrzydeł i ogona - stwór w barwach flagi Niemiec wyglądałby dziwnie. Bez Dietera na grzbiecie maszkara wyglądała jakoś tak chudo, więc uzupełniłem braki w grzywie solidną porcją green stuffu. I to by było tyle. Przed Państwem straszna mantikora Dietera H.
Spory ten pupil. Ale bardzo fajny. Gdyby mu obciąć ogon i skrzydła to byłby fajny lew.
OdpowiedzUsuńByłby, ale na co komu lew? Mantikora lepsza ;)
UsuńSrogi pupil i bardzo ładny. Podoba mi się czerwień na skrzydłach, zwłaszcza na 4 zdjęciu. Grzywę ma teraz iście królewską. I fajnie, że dałeś dużą "podbudowę treściową" - dla wielu osób 5 edycja to rzeczywiście prehistoria.
OdpowiedzUsuńFigurka z fajną historią, więc grzechem by było z tego nie skorzystać! Szkoda tylko, że nie mam Hellsnichta.
UsuńBardzo fajny oldschool :D
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńPiękny klasyk!
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńTaki oldskul to ja rozumiem :-)
OdpowiedzUsuńJa również:)
UsuńGenialny stary model. Malowanie także super!
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńCzuć tę V edycję w każdym detalu :) Efektowne skrzydła.
OdpowiedzUsuńCieszę się zatem, że udało się zrealizować cel:) Dzięki:)
UsuńFluff mnie ubogacił :)
OdpowiedzUsuń5 punktów dla Gryffindoru za kolorystyczne nawiązanie do Army Booka.
Rad jestem. Dziękuję za docenienie, Profesorze :)
Usuń