poniedziałek, października 31, 2016

Październik 2016 - podsumowanie

Październik, październik i po październiku. Pora na podsumowanie!






W mijającym miesiącu umieściłem na shadow grey 10 postów. Ten jest jedenasty.

Na sam początek przyszło podsumowanie wrześniowej akcji 30-dniowego Wyzwania Figurkowego.
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe - zakończenie

Następnie skonkludowałem temat Deadlandsów zamieszczając zdjęcia grupowe wszystkich trzech zakapiorów.
Deadlands Trio

Na prośbę QC przyczyniłem się do szerzenia wiedzy na temat kolejnego wielkiego turnieju Warheim FS, który już w styczniu!
Ogłoszenie: Ucieczka z Gór Środkowych - turniej WF...

Z figurek w ostatnich miesiącach najliczniej jest reprezentowany Chaos. W październiku zajął dwa wpisy:
Olbrzym Chaosu!
Nietypowy rzeźnikapłan

Jeden post poświęciłem na wspominki - zaprezentowałem w nim starodawne zdjęcia elfki z Hord, którą całe lata temu pomalowałem:
Elfka z Hord

Ze spraw różnych - wrzuciłem materiały poglądowe na temat fajnego budynku niewielkiego kościółka:
Idealny kościółek :)

Popełniłem niewielką, lecz treściwą recenzję szpachlówki Vallejo Plastic Putty:
Vallejo Plastic Putty

Wziąłem udział w kolejnej edycji FKB, w ramach której zaprezentowałem swoje cztery sposoby, każdy z innej parafii:
Figurkowy Karnawał Blogowy - ed. XXVI - Mój sposób...

Na sam koniec miesiąca zawitała na łamy bloga prawdziwa legenda - Josef Bugman:

Bugman. Josef Bugman.

I na tym koniec. Bilans października zamyka się na czterech nowoopublikowanych modelach:
1x Elfka
1x Olbrzym
1x Rzeźnikapłan
1x Bugman



Mogłoby być lepiej, ale nie ma co narzekać:) Dzięki za odwiedziny, komentarze, lajki, szery i inne takie. I do zobaczenia w listopadzie! :)

piątek, października 28, 2016

Bugman. Josef Bugman.

Dziś przed Państwem prawdziwa legenda. Najlepszy krasnoludzki piwowar, jakiego widział Stary Świat, słynny Josef Bugman. Figurka, którą chciałem mieć od bardzo dawna, ale jakoś nigdy nie zdobyłem się na jej kupno. Aż w końcu zupełnie niespodzianie trafiła w moje ręce. Prawdziwy Bugman z 1993, nie któras z późniejszych reedycji.
Malowanie zajęło mi dwa wieczory i było bardzo bardzo przyjemne. Chyba wśród całego chaosu, na którym ostatnio się koncentrowałem, potrzebowałem odrobiny krasnoludzkości:D Starałem się wypośrodkować styl, nawiązując do staroszkolnego malowania (stąd na przykład czerwona skóra pasa), ale jednocześnie nie przesadzając z tymi nawiązaniami. Jestem szczególnie zadowolony z twarzy - maluje się na niej jakaś taka troska i żal, kto wie, może za utraconym w najeździe zielońców Browarem?







wtorek, października 25, 2016

Figurkowy Karnawał Blogowy - ed. XXVI - Mój sposób na...

Motyw przewodni aktualnej, dwudziestej szóstej już edycji FKB, to "mój sposób na...". Pomysłodawca, Dominig z blogu Kostka Domina przerwał długą serię tematów wiążących się z koniecznością zmalowania czegoś i zaproponował dla odmiany, by zaprezentować ciekawy tutorial, metodę, pomysł, poradę. Nie marnując więcej czasu na wstępy, przejdę więc do rzeczy.


Mój sposób na... różne rzeczy

Z braku koncepcji jednego, dużego tutoriala podszedłem do tematu nieco inaczej. Przejrzałem mianowicie zawartość swojego biurka i szuflad w poszukiwaniu potencjalnych patentów, którymi mógłbym się podzielić. I kilka znalazłem. Supernowatorski i mega odkrywczy raczej nie będę. Niektóre ze sposobów gdzieś tam się już na shadow grey pośrednio pojawiły. Ale mimo, że Ameryki może z nimi nie odkryję, to liczę na to, że każdy coś ciekawego dla siebie na mojej liście znajdzie.

1. Budżetowe podstawki 

Tak się jakoś porobiło, że GW wchodząc w Erę Sigmara zrezygnowało zupełnie z czworokątnych podstawek. Niestety, za podstawki jajowate, wykorzystywane przede wszystkim w dużych modelach do AoS, ale i w WH40K, liczą sobie bardzo bardzo drogo. Koszt owalnych podstawek w rozmiarach od 105x70mm wzwyż podany na stronie GW to 15 złotych. Za jeden głupi kawałek czarnego plastiku tyle forsy śpiewać? Wybaczcie, ale trudno mi to zakwalifikować inaczej niż jako zdzierstwo. Koszt podstawki stał się istotnym elementem kosztu całego modelu, co, moim zdaniem, byłoby do przyjęcia w przypadku jakichś podstawek scenicznych, wymagających technologicznie, wykonanych ze specjalnych materiałów. Ale to? To jest, w mojej opinii, nic innego jak rozbój w biały dzień i żerowanie na ludziach, którzy chcieliby legalne (!) kwadratowe podstawki wymienić na legalne, ale lansowane, promowane, ładne i bardziej tiki-tiki, jajka i kółka. Zło!

Sposoby na ten stan rzeczy mam dwa. Pierwszy - skorzystać z pomocy majfriendsów, czyli aliekspresowych sprzedawców różności z Chin (jak ktoś nie wie, dlaczego majfriendsów, to się prawdopodobnie dowie przy okazji pierwszej wiadomości od takiego sprzedawcy - naczelny zwrot grzecznościowy u nich to "My dear friend" i różne podobne). Ale do rzeczy. Nieskomplikowane, jednoczęściowe elementy, jakimi są podstawki, można spokojnie zamówić prosto z Chin i zapłacić mniej. A jak dobrze poszukać i przy odrobinie szczęścia, można zapłacić sporo mniej. Dodam tylko, że dużo prościej niż duże owale można wyszukać okrągłe podstawki 25 czy 32 mm. Na przykład po dwa czy trzy dolary. Za sto sztuk. Wadami takich zakupów są długi czas oczekiwania (paczki z Chin potrafią po kilka tygodni krążyć po świecie) oraz fakt, że czasem gdzieś na którejś granicy paczka może utknąć.

Druga metoda, którą, prawdę mówiąc, wolę, to dać zarobić firmom lokalnym decydując się na podstawki ze sklejki. Najróżniejsze rozmiary, kształty i grubości można znaleźć, gdy przeszukać ofertę sklepów dla scrapbookerów i innych ozdabiaczy. Jest ich wiele, więc nie będę wskazywał konkretnego. Rzecz w tym, by w działach z przedmiotami do ozdabiania dekupażem (ale to śmiesznie wygląda jak napisać z polska...) przejrzeć dokładnie kategorie typu "Deseczki", "Zawieszki", "Podstawki", "Podkładki" itp., gdzie owalnych podstawek ze sklejki jest od groma. Czasem ewentualnie taka podstawka ma niewielką dziurkę, jeśli była pomyślana jako jakaś wywieszka. Ale załatać dziurkę to mały problem.





Na zakończenie tego punktu mały wtręt. Wspomniane sklepy oferują różne różności z tej sklejki, więc jeśli ktoś szuka podstawek zupełnie niestandardowych (np. jakichś gwiazdek czy czegoś) albo materiałów na znaczniki - zachęcam do się rozejrzenia. Jest tylko jedna wada - często zanim się coś znajdzie, trzeba przebrnąć przez warstwy kwiatków, serduszek, owocków, zwierzaczków i innych słoneczek ;)

2. Drut na zasieki

Spotkałem się kiedyś z opinią, dość kontrowersyjną, że wynalazkiem XIX wieku, który najbardziej zmienił oblicze świata, było sposób na przemysłową produkcję drutu kolczastego. Prawdę mówiąc przychodzi mi do głowy sporo innych, bardziej pokojowych idei, które wydają mi się bardziej znaczące, ale trzeba przyznać, że, w istocie, drut kolczasty postawił na głowie sposoby prowadzenia wojen.

Dawno, dawno temu, jak z Maniexem graliśmy w Warzone, robiliśmy zasieki z takich metalowych skrobigąbek do garów czy czegoś. Rozcinało się to na paseczki i rozwieszało na stelażach z wykałaczek. Wyglądało to jak wyglądało, grunt, że spełniało swoją rolę.
Jakiś czas temu jednak wypatrzyłem, niestety nie pamiętam gdzie, lepsze rozwiązanie. Drut plombowniczy. Jest to ni mniej, ni więcej, tylko drut opleciony drugim, cieńszym drucikiem, którego używa się w zestawie z ołowianymi plombami do plombowania pomieszczeń, liczników itd. Jako, że maluję głównie modele fantasy, wykorzystałem ten patent jak dotąd chyba ze dwa razy, na przykład na podstawce mojego Hellbrute'a. Drut kupuje się na kilogramy, może być pocięty na odcinki, może być na szpuli. Jeden kilogram, który dla mnie prawdopodobnie byłby zapasem na całe życie, kosztuje około 25 złotych :)

  
3. Montaż przed montażem

Nie muszę chyba nikogo specjalnie przekonywać, że w przypadku figurek wieloelementowych bardzo często opłaca się złożyć model jedynie do pewnego etapu, a końcówkę składania pozostawić na czas po malowaniu, kiedy już farba znajdzie się we wszystkich trudnodostępnych zakamarkach. Niestety, często opóźnia to czas zobaczenia modelu jako całości, co mnie, osobiście, przeszkadza.
Sądzę, że zgodzimy się także co do tego, że przy planowaniu większych konwersji dobrze by było mieć możliwość tymczasowego połączenia elementów, choćby po to, żeby uniknąć różnego rodzaju kolizji i bezsensów.

W takich przypadkach stosuję dwa rozwiązania. Pierwsze z nich, to połączenie maleńką ilością kleju cyjanoakrylowego. Metoda dobra przy tymczasowym łączeniu większych elementów, które zapewniają później bezpieczny chwyt pozwalający na rozłączenie. Może to oczywiste, ale wolę jednak dodać, że kleje polistyrenowe się do tymczasowego łączenia nie nadają, bo rozpuszczają klejone plastikowe powierzchnie.

Druga metoda jest może bardziej zgrubna, ale jednak bardziej elegancka. Blu-tac czy innego rodzaju biurowy kit (ja używam Tack-it firmy Faber-Castell). Można połączyć tymczasowo elementy kropką kitu, wymierzyć wszystko co trzeba, ogarnąć wzrokiem i bez problemu rozłączyć i usunąć kit. Trzeba tylko pamiętać, żeby kit nie wlazł w jakieś głębokie zakamarki, bo może być ciężko go usunąć i żeby nie pozostawiać go za długo na figurce, po po paru miesiącach jakiś taki sztywny się czasem robi. Po użyciu kitu miejsca łączenia warto delikatnie przetrzeć alkoholem w celu odtłuszczenia i usunięcia zabrudzeń przed docelowym klejeniem.

Stosuję kit do jeszcze jednego celu - do zabezpieczenia nowych, dużych pojemników z washami GW przed przypadkowym przewróceniem. Kropa na spodzie słoiczka zawsze stanowi jakieś drobne zabezpieczenie przez rozlaniem zawartości. O które, szczególnie, gdy malarz nawykł do niskich i pękatych pojemników, nietrudno.


4. Mała szlifierkograwerka

Mam w warsztacie podróbę dremela i pudło wierteł i frezów dentystycznych. Ale często jest tak, że trzeba na szybko coś tam zeszlifować i nie chce się tego całego bałaganu wyciągać z szuflady, instalować gdzieś na biurku i podłączać. Na pilnikowanie też szkoda czasu, zresztą pilnik, nawet nieduży iglak, nie wszędzie wejdzie. Dlatego mam na podorędziu prościuteńkie urządzenie szlifujące. Kupiłem jakoś przy okazji gdzieś na początku roku, zapłaciłem bodaj trzy dychy i używam z powodzeniem.

Budowa urządzenia jest prościutka. Ma ono formę uchwytu z przyciskiem i obrotową końcówką. W środku ma dwie baterie i silniczek. Na zewnątrz przycisk, który im mocniej przyciskać, tym wyższe obroty silnika. Na końcówkę wału rotora jest nasadzona gumowa przejściówka, w którą można włożyć jedną z dwóch końcówek do szlifowania - szpiczastą lub zaokrągloną (w moim egzemplarzu szpiczasta pasuje lepiej, zaokrąglona ma lekki luz, który można zniwelować np. naklejając na trzpień kawałek taśmy). Proste jak nie wiem, ale działa.


W zasadzie mógłbym ciągnąć tę gawędę dalej, ale zreflektowałem się właśnie, że artykuł robi się za długi. Więc może innym razem :)

piątek, października 21, 2016

Nietypowy rzeźnikapłan

Obrodziło ostatnio slaughterpriestami. Wrzucenie gratisowej figurki do reaktywowanego w postaci miesięcznika White Dwarfa spowodowało prawdziwy wysyp najróżniejszych wersji, adaptacji i konwersji. I ja pokusiłem się o swoją - z rzeźnikapłana zrobiłem... właściwie sam nie wiem co, ale wygląda chyba nieźle;)


Naczelna zmiana polega na podmienionej głowie - nieciekawy khornikowy hełm podmieniłem na rogaty łeb plastikowego lorda Chaosu. Usunąłem symbol Khorna z pasa i ulepiłem w jego miejsce element płytowy o nieregularnej powierzchni z kolcem pośrodku. Podobne tekstury naniosłem na naramiennik i taszki - testowo zupełnie użyłem do tego celu Vallejo Plastic Putty. Naniosłem niezbyt grubą warstwę, uformowałem silikonowym pędzelkiem w nieregularną powierzchnię a la zastygnięta lawa. Diabelska aparycja rogacza podsunęła mi pomysł na ciemny, dość nienaturalny kolor skóry. Który to kolor postanowiłem skontrapunktować morskim niebieskim na broni i elementach pancerza. Efekt? Coś między Khornem i Tzeentchem;) W sumie mógłby też robić za lorda Chaosu dowodzącego czysto marauderowym wojskiem. Opcji jest wiele.






wtorek, października 18, 2016

Vallejo Plastic Putty

Robiłem ostatnio zakupy z zakresu chemii modelarskiej i jak już wybrałem wszystkie farbki, kleje i zajzajery, trochę na doczepkę dołożyłem do koszyka jeszcze jeden nieduży pojemniczek - Vallejo Plastic Putty, czyli akrylowa szpachlówka. Niezorientowanym uprzejmie donoszę, że jest to masa, która służy do łatania szczelin i dziur, dedykowana do figurek itp. Z zastosowań alternatywnych można sobie wyobrazić choćby wykorzystanie do tworzenia tekstur - wystarczy nanieść i podziubać silikonowym pędzelkiem albo czym tam komu wygodnie (próbowałem takiego numeru z jedną figurką i jestem dość zadowolony - prezentując ją na blogu zasygnalizuję, że to to).

Masa ma biały kolor. Z tego, co jestem w stanie powiedzieć, jest zupełnie jednolita - jeżeli występuje w niej jakaś ziarnistość, to bardzo drobna, ja nie zauważyłem żadnej. Nie zaobserwowałem także objawów rozwarstwiania się masy w pojemniczku, czy puszczania przez masę jakichś podejrzanych płynów. Kolejnym, co ją odróżnia od różnych szpachlówek uniwersalno-budowlano-drewnowypełniających, jest fakt, że po zastygnięciu nie pyli przy szlifowaniu czy skrobaniu - bardziej niż jak gips, zachowuje się jak tworzywo sztuczne, którym w końcu jest - na opakowaniu napisali 100% acrylic resin. Jakbym miał do czegoś porównać, to zastygnięta konsystencją i twardością przypomina stary dobry green stuff. Z tym, że kolor ma inny. Czas wysychania szpachli zależy od grubości warstwy - pojedyncze maźnięcie, ot, takie jak grubo nałożona farba, schnie kilka minut (w mojej minipróbie sprawdziłem stan po 10 minutach i było suche jak pieprz). Warstwa rzędu pół milimetra, czyli mniej-więcej tyle, ile niewielka, a upierdliwa szczelina w figurce - schnie paręnaście, do dwudziestu minut. Generalnie można przyjąć, że po zwykłym szpachlowaniu można wchodzić z malowaniem po upływie jakiejś pół godziny. No chyba, że wyjątkowo grubo paćkaliśmy, wtedy warto odczekać dłużej.

Słoiczek, który nabyłem ma rozmiary standardowej farbki Vallejo - mieści 17 ml. Kosztował mnie 9 złotych. Pojemnik ma znany z farbek Vallejo dozownik - z uwagi na większą gęstość specyfiku wyciśnięcie wymaga wprawdzie użycia nieco więcej siły niż przy farbach, ale nie sprawia żadnych problemów. Zajzajer dozuje się łatwo - za pierwszym razem dałem czadu i sporą kropę wycisnąłem, ale jak człowiek już wie, czego się spodziewać, to nie nabroi.

Pora podsumować. Sądzę, że bardzo fajnie im wyszła ta szpachlówka. Po rozczarowaniu, jakim był dla mnie Liquid Green Stuff jestem bardzo mile zaskoczony - gwoli wyjaśnienia, z tym moim LGSem to jest tak, że właściwie do dziś nie wiem, czy miałem jakiś przeterminowany słoik, czy może na którymś etapie dystrybucji na słońcu albo na mrozie stał, w każdym razie rozwarstwiał się jak jasna cholera, a i zasychać niespecjalnie mu się chciało. Dość rzec, że zraziłem się. A szpachla vallejo zachowuje się bezproblemowo.

Rzecz jasna w miarę używania będę prowadził dalsze testy, ale jestem do nich nastawiony raczej optymistycznie - pierwsze wrażenie, w każdym razie, jest bardzo dobre.


piątek, października 14, 2016

Idealny kościółek :)

Nie tylko Maniex był we wrześniu na urlopie (tym, co nie widzieli polecam jego nadmorsko-militarne fotorelacje z pokładu Błyskawicy, muzeum Marynarki Wojennej, trzech okrętów NATO i Westerplatte). Również i ja zrobiłem sobie rekreacyjną przerwę od pracy. I wybrałem się wraz z rodziną w dokładnie przeciwnym kierunku, tzn. w Karkonosze, a konkretnie do Szklarskiej Poręby. Wprawdzie żadnych okrętów ani bunkrów nie zwiedzałem, ale za to znalazłem obiekt, który w mojej opinii, stanowi idealny wręcz wzór kościółka na pole bitwy, który świetnie pasuje do settingów fantasy, historycznych, czy, wreszcie, do dzisiejszych czasów. Chodzi mi o kościół parafialny św. Maksymiliana Marii Kolbego, który stoi sobie przy ulicy Mickiewicza w Szklarskiej Porębie. Jeśli wierzyć stylizowanym metalowym klamrom w murze, zbudowany (albo przebudowany) w 1889.

Co jest takiego w tym kościółku?
Po pierwsze, gabaryty i proporcje. Jest nie za mały, nie za wielki. Odwzorowany w odpowiedniej skali nie powinien zagracić połowy stołu niegrywalną bryłą, a jednocześnie nie będzie śmieszył, jak to się często bitewniakowym budynkom zdarza, sufitem na wysokości oczu figurek.
Po drugie, archetypowość konstrukcji. Ma wszystko, co powinien mieć: solidnie wyglądające kamienne ściany, nawę z dwuspadowym dachem, duże, ale nie za duże ostrołukowe okna z miejscem na witraże, pojedynczą szpiczastą wieżę. Ba, nawet apsydę ma! Jest zwarty i kompaktowy, ale i dość ładny.
A poza tym proporcje i materiał, z którego jest zbudowany, nadają mu taki jakiś krasnoludzki feel :)

Wydaje mi się, że to naprawdę wdzięczny obiekt do wykonania w odpowiedniej skali i umieszczenia na wargamingowym stole. Jak czas pozwoli, zrobię plany i spróbuję zbudować takie coś:)










wtorek, października 11, 2016

Elfka z Hord

Anolecrab, autor bloga Krypta Królów wrócił ostatnio po dłuższej nieobecności w blogosferze z wpisem na temat niejakiej Lanyssy Ryssyl (kto te imiona wymyśla?) - szpiczastouchej czarodziejki spod znaku Hordes. I fajnie mu babeczka wyszła, chociaż sam skromnie wymawiał się od pochwał i gratulacji! Dlaczego o tym wspominam? Otóż jego post przypomniał mi, że dawno, dawno temu sam malowałem dokładnie tę samą figurkę! Malowałem ją komuś, nie pamiętam komu, jednak zanim trafiła do tego kogoś, zrobiłem kilka zdjęć. Poszperałem, poszperałem i zabytkowe zdjęcia się znalazły:) Niestety, czasy to były takie, że fotografowało się natką pietruszki przy świetle zapalniczki. Ale pamiątka dawnych czasów jest. Figurka, jak na rzeczone czasy, wyglądała nieźle, dziś jednak prezentuje się raczej mało olśniewająco. Tzn. olśniewa o tyle, że washe w 2006 czy 2007 roku błyszczały się jak psu jajca, co widać na załączonych obrazkach:)






piątek, października 07, 2016

Olbrzym Chaosu!

Po długich bojach zdołałem zwerbować dla swoich chaośników dużego braciszka - olbrzyma, czy jak się to tam teraz oficjalnie nazywa, garganta :)
Olbrzym jaki jest, każdy widzi. Kupiłem używkę na allegro i wprawdzie niektóre rzeczy były lekko spaprane od początku, np. klejowe placki tu i tam, dziwne bonusy doklejone przy pasku (głowa rzecznego trolla) albo coś w rodzaju kastetu-samoróbki na lewej dłoni, ale nie narzekam, bo cena była atrakcyjna. Ile się dało, tyle odratowałem. Trochę połatałem GSem, trochę poszlifowałem, i choć oczywiście nie uniknąłem sytuacji znalezienia już po pomalowaniu niewystarczająco wyrównanych linii podziału formy, ale tragedii chyba nie ma. Na stół się toto nadaje, a nawet i w gablotce nie straszy zanadto. Z góry uprzedzam, że nie wiem, kto się podjął wytatuowania tego potwora. Pewnie inny olbrzym albo ktoś jeszcze większy...
Zapraszam do obejrzenia zdjęć:








środa, października 05, 2016

Ogłoszenie: Ucieczka z Gór Środkowych - turniej WFS

QuidamCorvus, autor bloga DansE MacabrE, niestrudzony animator rodzimej sceny bitewniakowej (bitewniaczej?), a do tego spiritus movens systemu Warheim Fantasy Skirmish poprosił mnie o opublikowanie ogłoszenia dotyczącego turnieju WFS, który odbędzie się 21 stycznia 2017 w Katowicach. A zatem oddaję głos QC!


Witam szanowne państwo-draństwo!

21 stycznia 2017 roku w godzinach od 09.00 – 20.00, w imieniu klubu Szybki Szpil zapraszam was do Katowic na ulicę Dębowa 49 gdzie w Innym Wymiarze odbędzie się trzeci turniej skirmiszowej gry bitewnej Warheim Fantasy Skirmish, pod nazwą Ucieczka z Gór Środkowych….

Jeśli jesteście ciekawi jak przebiegły dwa poprzednie wydarzenia to zapraszam was do lektury relacji z turnieju Piekło pocztowe... oraz Śmiech Mrocznych Bogów z którymi możecie zapoznać się na łamach bloga DansE MacabrE.

Turnieje Warheim FS gromadzą graczy nie tylko ze Śląska, ale i z całej Polski - którzy w ciągu całodniowej rozgrywki na bitewnych stołach zmierzą się w walce o zwycięstwo, nagrody i przede wszystkim – dobrą zabawę.

Na co dzień gracze Warheim FS spotykają się na grze w Innym Wymiarze w każdy czwartek od godziny 16.00.

Warheim FS to figurkowa gra bitewna osadzona w uniwersum Warhammer Fantasy stworzonym przez brytyjską firmę Games Workshop. Warheim FS nie jest jednak oficjalnym produktem brytyjskiej firmy, a niekomercyjnym fanowskim projektem.

Piekło pocztowe... Katowice 30.01.2016.
W dużym skrócie i dużym uproszczeniu mechanika skirmiszowej gry bitewnej Warheim FS to przede wszystkim odświeżenie zasad znanej i popularnej gry Mordheim o wybrane reguły siódmej i ósmej edycji gry bitewnej Warhammer Fantasy Battle oraz najpopularniejszych zasad domowych (home rules), ale nie tylko... 

Wplotłem w grę także kilka pomysłów i patentów zapożyczonych z innych systemów oraz własnych pomysłów które występują w grze jako opcjonalne zasady zaawansowane i dobrze spełniają swoje zadanie, jakim jest urozmaicenie rozgrywki.

Akcja gry została przeniesiona z Mordheim o nieco ponad 500 lat do przodu i osadzona na północnych rubieżach Imperium, bezdrożach i osadach skażonych w czasie Burzy Chaosu plugawym dotykiem Mrocznych Potęg.

Śmiech Mrocznych Bogów! Katowice 11.06.2016.
Gra przeznaczona jest dla dwóch lub więcej graczy, a do rozgrywki potrzebne są figurki i makiety najlepiej w skali 28 mm oraz znane z rozgrywek WFB kostki i miarka z podziałką w calach… Więcej informacji o Warheim FS znajdziecie TUTAJ.

W trakcie turnieju Ucieczka z Gór Środkowych… gracze rozegrają 5 scenariuszy, z których każdy będzie poświęcony jednemu etapowi trudnej wędrówki, a w każdym przyjdzie im zmierzyć się ze zmienną pogodą i innymi niebezpieczeństwami czyhającymi w położonych na północy Imperium górach.




Zasady uczestnictwa i plan wydarzeń dostępny jest na forum Azylium.
Pozdrawiam,
quidamcorvus


wtorek, października 04, 2016

Deadlands Trio

Dobry, Zły i Brzydki wędrują do nowego domu, więc na pożegnanie jeszcze jeden rzut oka na całą trójkę. Który z nich jest który można zdecydować samemu ;)




Gdyby kogoś naszła ochota na powrót do zdjęć indywidualnych, oto linki:
Jasper Stone
Texas Ranger
Dr Darius Hellstromme

poniedziałek, października 03, 2016

30-dniowe Wyzwanie Figurkowe - zakończenie

Dzisiaj tylko króciutko. Pisałem już o tym w podsumowaniu miesiąca, ale napiszę jeszcze raz, bo, choćby przez swój rozmach, wrześniowa akcja 30-dniowego Wyzwania Figurkowego na to zasługuje.

Po 30 dniach zmagań rzeczona akcja się zakończyła. Po okrągłym miesiącu intensywnego publikowania na kilkunastu blogach zrobiło się względnie cicho. Wzbity w powietrze pył powoli opada i sytuacja wraca do normy, choć tak do końca nigdy już do niej nie wróci. Albo inaczej - to, co było normą, uległo zmianie.

W wyniku Wyzwania nasza okołowrotowa blogosfera zacieśniła i zwarła szeregi. Większość z nas nigdy nie spotkała się twarzą w twarz, ale i tak wiemy teraz o sobie nawzajem trochę. Pokazaliśmy swój punkt widzenia na 30 bardzo różnych zagadnień związanych z naszym hobby. I co? I okazało się, że pod wieloma względami jesteśmy do siebie podobni, ale jednocześnie, pod równie wieloma - zupełnie różni. I to jest piękne:)

Na zakończenie i pamiątkę, lista tych, co dotrwali do końca:
  1. Beszcza bloguje 
  2. Black Grom Studio 
  3. DansE MacabrE  
  4. Diariusz RPG 
  5. Dust Brothers 
  6. Dziennik Groana 
  7. Fat lazy painter 
  8. Glued Fingers Blog 
  9. Gorzej się nie da... 
  10. Kostka Domina 
  11. Małe Figurkowo 
  12. Maniexite 
  13. Shadow grey 
  14. The Fantasy Hammer 
  15. Valador 
  16. WrocWar
Dzięki wszystkim i gratulacje!

I ostatnia sprawa. Akcja zakończyła się rozdaniem medali:) Mój - znalazł swoje miejsce w bocznym panelu bloga. A jak ktoś go kliknie, to szybko dotrze do stronki z linkami do wszystkich 30 wyzwaniowych postów.

http://koyoth.blogspot.com/p/30-dniowe-wyzwanie-figurkowe.html


Jeszcze raz - dzięki :)