Przyszła pora na ostatniego z zielonych czterdziestkowych pokurczów. W odróżnieniu od pozostałych tego gretchina pomalowałem w kolory raczej stonowane, bo jakbym go zrobił na jaskrawo, to z tą okutaną makówką jeszcze by na jakiego power rangersa wyglądał.
Przy okazji któregoś z pierwszych gretchinów już to pisałem, ale powtórzę - każdy figurkowy malarz powinien kilku takich zapodkładowanych mieć na podorędziu, żeby sobie w ramach relaksu pomalować. Nie znam figurek, które by się przyjemniej malowało. Aż szkoda, że mi się pokończyli :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz