wtorek, sierpnia 08, 2017

Figurkowy Karnawał Blogowy - ed. XXXVI - Rany i obrażenia

Z naszym Figurkowym Karnawałem bywało już różnie. Czasem trzeba coś było pomalować. Czasem - napisać. Czasem - pomyśleć. A tym razem, trzeba dokonać inwentaryzacji blizn:D Wodzirej trzydziestej szóstej edycji FKB, czyli Gonzo Gorf, zaszalał zupełnie, wywołując temat ran i obrażeń odniesionych w związku z modelarsko-figurkowym hobby. No to start. Będzie i śmieszno i straszno (momentami drastycznie) :D


1. Oparzenie chemiczne - klej polistyrenowy
Przypominając sobie odniesione w ramach modelarskich bitew rany, zacznę od obrażeń chronologicznie najdawniejszych. Gołowąsem jeszcze będąc lepiłem coś. Nie pamiętam już co, bo to było dobre kilkanaście lat temu, mógł to być jakiś model samolotu. A może już bretońscy rycerze? W każdym razie lepiłem. I miałem do dyspozycji wyjątkowo agresywny klej rozpuszczalnikowy do polistyrenu. Właściwie nie byłem świadom jego agresywności, do momentu, gdy kropla kapnęła mi na koszulkę. Po czym przepaliła się przez rzeczoną koszulkę. Po czym spróbowała przepalić się przeze mnie. Na szczęście nie zdołała i skończyło się na niewielkiej bliźnie kilka centymetrów poniżej mostka (chyba już zniknęła).

2. Oparzenie klasyczne - klej na gorąco
W odróżnieniu od poprzedniej przypowiastki, w przypadku której swoim młodym naonczas wiekiem mogę spróbować wytłumaczyć przypadkowe samookaleczenie, tym razem będzie to klasyczna historia z cyklu "stary, a głupi". Zdarzyło się to lat temu kilka (nie więcej niż pięć). Prowadziłem mały eksperyment, mający na celu sprawdzenie możliwości zastosowania gorącego kleju jako surowca na jakieś tereny czy coś. Jeśli chodzi o wynik testu, ogłaszam, że da się, bo i czemu nie. Należy tylko pamiętać, by robić to rozsądnie, a nie tak, jak ja. Odkryciem, które poczyniłem niejako przy okazji eksperymentu głównego był fakt, że laska kleju na gorąco, jeśli ją rozgrzać nie w pistolecie, a nad płomieniem, nie powinna być trzymana pionowo w górę. Wyobraźcie sobie, że płynny gorący klej, poddaje się, skubany, działaniu grawitacji i kapie. A jak kapnie na skórę, to potrafi przejarać na amen, czytaj - do mięsa. I jest buba. Nie próbujcie tego w domu. W ramach dopełnienia przestrogi przedstawiam zdjęcie blizny.



3. Rany cięte i kłute dłoni
Temat rzeka. Skaleczenia wszelakie zdarzają się, niestety, często, jeśli człowiek operuje po kilka godzin dziennie ostrymi narzędziami. Noże, skalpele, kartki papieru, szpilki, szydła, wiertła... Ciacha człowiek te plastiki, żywice i metale, a czasem, jak nie dość uważa, dziabnie i siebie. Co może się skończyć, na przykład, przypadkowym zdjęciem skóry z lewego kciuka, od paznokcia aż do zgięcia (zdjęcie blizny poniżej). Albo wbijając sobie wiertło w dłoń. Względnie szpikulec pod paznokieć.
Szczególnie niebezpieczne są skalpele. Skalpel - najlepsze ostrze, jakie można sobie do ludków sprawić. Ostre jak cholera, dość elastyczne, niedrogie (jak mam do wyboru ostrze do noża modelarskiego, a dziesięciokrotnie tańsze ostrze skalpela, to nie mam się nad czym zastanawiać). Ale mniejsza o zalety, trzeba pamiętać o niebezpieczeństwach. Bo naprawdę wiele nie trzeba, żeby sobie zrobić krzywdę - zbyt mocno dotkniesz ostrza skalpela i już masz krechę w naskórku na opuszku palca. Złym pomysłem jest sprawdzanie czy skalpel jest "świeży" poprzez badanie czubatości czubka - świeży jest tak czubaty, że przechodzi przez naskórek niemal bez oporu...


4. Rana cięta uda
Warto wiedzieć, że skalpel może stanowić niebezpieczeństwo nie tylko dla dłoni. Można się na przykład ciachnąć w nogę, co przypadkiem stało się pewnego razu moim udziałem. Dawno, dawno temu ciąłem skalpelem duży arkusz styroduru trzymany w lewej ręce. Żeby mieć więcej miejsca odjechałem na krześle od biurka odpychając się prawą nogą od podłogi. No i tak siedziałem i ciąłem ze styrodurem pod pachą, skalpelem w prawej ręce i prawą nogą wyciągniętą w przód. Wtem skalpel, dość mocno naciskany, śliznął się złośliwie przez styrodur i wyszedł z drugiej strony. Brak oporu dla ostrza, znaczna siła... skończyło się tak, że moja ręka ze skalpelem zatoczyła duże i szybkie półkole, które, niestety, w pewnym miejscu spotkało się z moją nogą. Ostrze przeszło przez dżinsy i udo jak przez ciepłe masło. Siedzę w ciężkim szoku i nie dowierzam, a krew jak nie chluśnie! Udo to takie miejsce, że w przypadku zranienia krew leci z niego jak z kranu. Chyba, że ktoś ma pecha i trafi na większe naczynie, wtedy leci jak ze szlaucha. Na szczęście u mnie stanęło na kranie. Wanna, opaska uciskowa z paska, zimna woda (krwotok mniej-więcej opanowany), szybki kurs na SOR, zastrzyk przeciwtężcowy, trzy szwy, pacjent będzie żył. Na SORze było w sumie wesoło, bo zszywała mnie pani chirurg dziecięcy i przez cały czas szycia próbowała odwracać moją uwagę od tego, co robiła - mówiła do mnie jak do pięciolatka:) Może słusznie, bo czy poważny chłop by się tak załatwił? Ale nic to, zszyła porządnie. W karcie ze szpitala stało, że rana cięta prawego uda, i że "skaleczył się skalpelem":)

5. Permanentne okaleczenie duchowe czyli uzależnienie od plastikowych ludków ;)
Rany na ciele to jednak nic, w porównaniu z obrażeniami duchowymi, które każdy figurkowiec ponosi. No bo w końcu kto zdrowy na umyśle wydaje ciężko zarobione pieniądze na plastikowe ludki, farbki, posypki? Nie mówiąc już o wynalazkach typu markowy żwirek? Niech każdy odpowie sobie najlepiej sam, a ja na powoli będę kończył.

Pamiętajcie - wprawdzie nie jesteśmy na kolei, ale i tak BHP przede wszystkim!



20 komentarzy:

  1. Najlepsza antyreklama uzywania skalpela zamiast nozyka modelarskiego ever :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałem, że to bardziej antyreklama bezmyślności podczas pracy z ostrymi narzędziami... Oj, porażka zatem:(

      Usuń
  2. Oj, obrażenia na duchu mnie urzekły :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ehhh... jak sięgnę pamięcią to też tak raz się potraktowałem w nogę z tym że nie skalpelem a klasycznym "segmentowym". Zatrzymałem się na jeansach kupionych dzień wcześniej więc oprócz pociętych spodni nic więcej się nie stało. Lekcję odrobiłem kilka lat później x_x ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nożykiem do tapet ciacham czasem też, ale jednak co skalpel to skalpel. No i niektórych lekcji lepiej nie odrabiać;)

      Usuń
  4. Zdecydowanie lepszy skalpel niż łamany nożyk do tapet ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ała! Aż mnie zabolało na myśl o niektórych z tych obrażeń. Paradoksalnie ja chyba skalpelem sobie krzywdy nie zrobiłam nigdy, bo tak bardzo się go boję, że używam tylko z najwyższą ostrożnością. Ale tak to jest - nie narzędzie niebezpieczne robi krzywdę, tylko człowiek przez swą nieuwagę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cholera... nie miałem tylu przygód. Mam wymyślać? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młody jeszcze jesteś, wszystko przed Tobą ;)

      Usuń
  7. Sporo tych ran... Z bardzo staram się ustrzec bólu, by tyle ich zarobić. I do tego takich poważnych, z interwencją chirurgiczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, jak człowiek wpada w rutynę to przestaje myśleć. Oby jak najmniej takich przypadków:)

      Usuń
  8. Widzę, że kolekcja ran dość pokaźna u Ciebie, jak na weterana bitewniaków przystało :)!
    Niektóre z rodzajów obrażeń wydają się znajome - swego czasu kapnął mi gorący klej na łapę i zszedł potem razem ze skórą... więcej w swoim wpisie opiszę ;).

    OdpowiedzUsuń
  9. Skalpele i nożyki hobbystyczne to prawdziwi zabójcy - chyba niemal każdy miał jakaś przygodę z ich udziałem.

    OdpowiedzUsuń