sobota, lutego 20, 2016

Instalacja pneumatyczna - rozbudowa

Zeszły rok był dla mnie mocno innowacyjny, jeśli chodzi o stosowane przy malowaniu techniki, środki i narzędzia. Największą zmianą było chyba wprowadzenie do arsenału aerografu.

Jak można było przeczytać TUTAJ, do samego aerografu i prostego kompresora dorobiłem sobie instalację zasilania w powietrze wyposażoną w zbiornik wyrównawczy. Działało nieźle, ale mogło lepiej. Po okresie testowania dokonałem więc szeregu poprawek i ulepszeń.

Od razu chciałbym zaznaczyć jedno, co może nie dość mocno zaakcentowałem w podlinkowanym powyżej czerwcowym poście. Sprężone powietrze może być niebezpieczne jak jasna cholera. Napompowana ponad miarę i niezabezpieczona odpowiednio instalacja może przy skrajnym pechu zadziałać jak bomba, tzn. wybuchnąć sypiąc naokoło metalowymi elementami. Przy pechu nieco mniejszym - jak wiatrówka, wystrzeliwując losowy element w losowym kierunku ze znaczną energią.
Lepiej się tym nie bawić, jeśli się nie wie, co się robi. Ja zabrałem się do tego projektu Zrób-To-Sam, żeby się czegoś nauczyć i sprawdzić teorię w praktyce, ale, co ważne, jakieś pojęcie o teorii (i drobne o praktyce) przystępując do roboty już miałem. Co więcej, miałem możliwość skonsultowania wszelkich wątpliwości z ludźmi, którzy na mechanice i pneumatyce zęby zjedli. To tak, jak z elektrycznością - jest fajnie i bezpiecznie, dopóki człowiek  trzyma się pewnych reguł. Ale ryzyko jest.
No to postraszyłem. Może lekko przesadzam, ale wolę tak, niż jakby ktoś się zapalił do majstrowania, czegoś nie dopatrzył, o czymś zapomniał i wystrzelił się na orbitę.

Tyle trucia, teraz do rzeczy: obecny układ wygląda następująco:




Jak widać (albo i nie), zaraz za kompresorem dodałem zawór zwrotny (ta srebrzysta tulejka). Mówiąc najprościej, jest to urządzonko, które puszcza powietrze tylko w jedną stronę. W środku ma otworek, do którego za pomocą sprężynki jest dociskana kulka - jak powietrze leci we właściwą stronę, trafia na zaślepiony otworek i odsuwa kulkę ze swojej drogi. Jak przestaje lecieć, albo próbuje lecieć odwrotnie niż powinno - kulka tkwi w otworku. Proste, ale cwane. Ktoś mógłby zapytać po co to? Zamysł był taki, żeby nieco odciążyć kompresor, poprzez zapobieżenie cofaniu się powietrza ze zbiornika. I chyba się udało.

Na wyjściu z zaworu podłączyłem wąż, którym powietrze dociera do czwórnika. Stąd, oprócz wlotu, mamy trzy wyloty. Jeden, do góry, na zawór bezpieczeństwa. Drugi, w dół, do zbiornika. I trzeci, do przodu, na reduktor. Jak już przy reduktorze jesteśmy - jak można zobaczyć na starszych zdjęciach, wcześniej był on umocowany bezpośrednio do kompresora, tam, gdzie teraz zawór zwrotny. Przeniesienie go w nowe miejsce to z pewnością najpoważniejsza zmiana, jaką wprowadziłem, przede wszystkim dlatego, że spowodowała wzrost ciśnienia w zbiorniku, które dopiero później jest obniżane do wartości roboczej. Żeby wiedzieć, jak się sprawy mają, przed reduktorem dodałem manometr. Teraz na jednym zegarku mogę odczytać ciśnienie w zbiorniku, a na drugim ciśnienie za reduktorem (czyli to, co trafia na aerograf).
Co mi to wszystko dało? Sporo. Teraz cały ten układ w końcu działa tak, jak trzeba. Sprężarka pracuje aż w zbiorniku ciśnienie wzrośnie do 3,4 bara, potem presostat wyłącza pompę. Następnie można korzystać z powietrza ze zbiornika, a kompresor sobie odpoczywa, aż do momentu, gdy ciśnienie spadnie do 2,6 bara - wtedy sprężanie znów się włącza i znów dobija do 3,4 bara.
Przychodzi mi do głowy jedna wada tego układu - pochłaniacz wilgoci z powietrza jest za, a nie przed zbiornikiem, czyli pewnie co jakiś czas trzeba będzie wypuszczać z baniaka wodę.. Innych wad póki co nie widzę:)

Ostatnia rzecz, którą dołożyłem to szybkozłączka na 1/8 cala do przyłączania aerografu do węża. Tutaj widzę same zalety i zero wad:) Przyłączenie i odłączenie aerografu to kwestia jednego stuknięcia, co więcej zaworek działa trochę jak wentyl w kole w samochodzie i sam z siebie powietrza nie puszcza - tym samym rozłączenie układu, np. żeby umyć aerograf, nie powoduje konieczności wyzerowania ciśnienia w zbiorniku :)

11 komentarzy:

  1. Mało z tego rozumiem, ale robi bardzo profesjonalne wrażenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja tak samo jak koledzy wyżej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Panowie, to nie jest wcale aż takie skomplikowane:) W każdym razie działa, ma butlę z dwoma zegarami i wygląda fajnie;)

      Usuń
  3. Bez przesady mechanizm prosty a że Koyoty sa sprytne i ułatwiają sobie życie kazdy wie ... Tyle ze komu sie chce aż tyle... A moze wlasnie każdemu powinno sie chcieć. Dwa minusy as moja sytuacja ze buczy i duzo miejsca zajmuje... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że buczy, ale wcale nie tak głośno - akurat ten kompresor jest dość cichy. Chodzi ciszej niż odkurzacz czy suszarka do włosów. Co do miejsca, niestety, ta beczka jest dość spora, ale pod biurkiem się mieści i nie przeszkadza za bardzo:)

      Usuń
  4. Fajny upgrade zwykłego kompresorka. Założenie manometru na zbiorniku to dobra decyzja - trzeba wiedzieć jakie jest tam ciśnienie (ale wcale nie masz dużego - ja swoją butlę napełniam do 7 barów). Co do odwadniania zbiornika, to jest to problem do rozwiązania. Założenie odwadniacza przed zbiornikiem to dobry pomysł, w przeciwnym razie wodę należy regularnie spuszczać ze zbiornika, a jest z tym kłopot. Chyba możesz to zrobić tylko przez odwrócenie butli i w dodatku być może odkręcenie tego dotoczonego dekla. Dospawywania zaworków odwadniających od dołu odradzam. Co możesz zrobić? Na pewno zakonserwować zbiornik od wewnątrz. Polecam pokost lniany do kupienia za 20zł/puszkę - sprawdzony od wielu lat konserwant zbiorników, choć o charakterystycznym zapachu. Możesz ewentualnie użyć bezzapachowego smaru sylikonowego (takiego jak do konserwacji uszczelek w samochodzie) - generalne chodzi o to by odciąć metal od działania wilgoci (przed konserwacją koniecznie trzeba osuszyć zbiornik). Pomyśl o zakupie szybkozłączki z regulacją - nie będziesz musiał się nachylać do butli i kręcić reduktorem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może rzeczywiście dam do baniaka coś dla ochrony, choć bardziej skłaniam się ku dodaniu w przyszłości jeszcze jednego odwilgotniacza (po co walczyć ze skutkiem, skoro mogę usunąć przyczynę). Reduktorem w zasadzie nie kręcę, więc dodatkowej regulacji nie potrzebuję - trochę poeksperymentowałem z ciśnieniami i zauważyłem, że aerograf najlepiej mi się zachowuje przy zasilaniu około 1,8 bara. Więc ustawiłem tyle, i raczej nie zmieniam. Ale dzięki za sugestię:)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Bo przecież każdy wie, że steampunkowość obiektu jest funkcją liczby zamocowanych doń zegarów ;)

      Usuń
  6. A czy jest jakiś problem z tym, żeby mieć dwa odwadniacze - przed i za butlą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyny problem to zmobilizować się i dodać drugi;) Prawdpodopodobnie tak właśnie zrobię.

      Usuń