wtorek, maja 02, 2017

Unboxing - Arkanaut Frigate

Zgodnie z zapowiedzią, kontynuuję rozpakowywanie fruwających krasnomarines. Po piechocie i admirale zabieram się za średni stateczek czyli fregatę.

 
Tradycyjnie, na początek pudełko. Fregata mieści się w jednym z tych "dużych" - rozmiarami niemal odpowiada ono Start Collectingom czy Archaonowi (jest minimalnie - parę milimetrów na każdym wymiarze - mniejsze). Front pudełka to duże zdjęcie modelu (niestety, nie jest to skala 1:1, bardziej coś około 80%). Jest też kłamliwy napis, mówiący, że pudełko zawiera jedną figurkę - tymczasem jest w nim latający kuter i dwóch i pół załogantów:) Tył zawiera zdjęcie z drugiej burty (skala ta sama co w poprzednim przypadku) oraz mniejsze fotki ze zbliżeniami członków załogi, szczegółów wyposażenia i, last but not least, zestawienia sugerowanych zestawów farbek. Wewnątrz pudełka jest drugie, otwarte z góry pudełko, w którym poukładano to, co tam miano poukładać, czyli:
- dwie duże ramki
- kolorową instrukcję
- podstawkę i przezroczystą antenkę do umocowania latacza


 Instrukcja trzyma poziom ostatnio prezentowany przez GW. Jest przejrzysta, kolorowa i pokazuje wszystko krok po kroku, że naprawdę trudno się pomylić przy montażu. Klocki LEGO łamane przez IKEA. Na końcu zawarto wielojęzyczny warscroll i pełną listę sugerowanych farb. Widzę tylko jeden punkt, który mogliby poprawić - fajnie by było, gdyby przy rozpisce montażu dodali sugestie co do tego, które elementy zostawić niesklejone do malowania. W końcu nie każdy składacz ogląda Warhammer TV. Nie każdy ma dość wyobraźni przestrzennej, żeby to sobie samemu zaplanować. I, na koniec, nie każdy ma dość siły woli, żeby się powstrzymać przed jak najszybszym zmontowaniem figurki ;)
Podstawka w zestawie to duży owal 120x92. W duecie z antenką. Tacy, którzy już to wszystko poskładali (joł Maniex!) uprzejmie donieśli mi, że antenka nie zapewnia modelowi stabilności. Jeszcze sam nie sprawdziłem, ale na wszelki wypadek szykuję się na znalezienie rozwiązania zastępczego.


Dość o dodatkach, pora na istotę rzeczy, czyli sam model. Wygląda to bardzo, bardzo fajnie. Elementy są wykonane dokładnie i równiutko, bez jakichś strasznych nadlewek. Linie podziału formy są bardzo niewielkie, choć, jeśli ktoś należy do najambitniejszych szlifierzy, w niektórych miejscach może mieć kłopot z idealnym doczyszczeniem. Myślę tu, na przykład, o sterze kierunku, który ma z tyłu równoległe lamelki tworzące jakby radiator, przez którego środek w poprzek idzie linia. Dość kłopotliwe jest też doczyszczenie bomb, szczególnie tych "minowatych", z wystającymi wypustkami.
Podstawowe elementy stateczku, jak kadłub, pokład, czy balony, są duże. I bardzo dobrze, bo to się przekłada na mniej możliwości spieprzenia czegoś przy montażu. Kanaliki rozplanowano z głową - tam, gdzie to możliwe, występują na niewidocznych po sklejeniu powierzchniach elementów. Ale tutaj zachęcam do uwagi - to, co niewidoczne, to często powierzchnie klejone, więc pozostawienie kiepsko wyrównanych nadlewek może skutkować problemem w dokładnym spasowaniu elementów.
Załoga statku to trzech widocznych ludków. Kapitan i Endrinrigger mają sobie stać na pokładzie i wyglądać groźnie. Trzeci to pół ludka - nawigator, siedzący w bocianim gnieździe. Nie ma, nieborak, nóżek, bo wkleja się go w otwór. Wszyscy trzej fajni i ładnie zaprojektowani. Jeśli idzie o możliwości łatwych konwersji w celu zastosowania gdzie indziej, najbardziej podatny wydaje się rigger - to w zasadzie samodzielny model (w przeciwieństwie do półnawigatora i kapitana z dłonią zintegrowaną z kołem sterowym). Ale ci dwaj też nie są źli. Wszyscy mają osobne główki, plecaczko-akwalungi i rączki.
Nadmiarowość części - niestety minimalna. W zasadzie po złożeniu wszystkiego, zostaje nam tylko luźna jedna sztuka broni z dziobowej wieżyczki. Pozytyw jest taki, że jeśli złożymy stateczek w opcji z działkiem, to ostrze harpuna można wykorzystać w konwersji jakże pożądanego przez wielu skyhooka (bonusowo dorzucam zdjęcie zestawiające duży skyhook z małymi - jednym oryginalnym i jednym skonwertowanym)

I, na koniec, zdjęcia samych ramek:





11 komentarzy:

  1. Ja tam wieżyczkę zrobiłem na magnesach - nigdy nie wiadomo czy jakis latający kaszalot się nie napatoczy więc harpun może się przydać na zmianę. No i cały czas zastanawiam się nad połączeniem modelu z podstawką bo dołączona "noga" nijak nie spełnia wymagań - okręt jest za duży, za ciężki i przez to niestabilny nie mówiąc już o przenoszeniu go na tym. Poza tym - jak to przy GW - jakość nie do podrobienia. Idziesz w Ironclada? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Ironclada może za jakiś czas. Na razie muszę się z tym uporać:)

      Usuń
  2. Świetna recenzja, teraz czekam tylko na efekt końcowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również! Figurka zjawiskowa, ale poskleja ją i pomalować to prawdziwe wyzwanie. Trzymam kciuki za ostateczny rezultat.

      Usuń
    2. Nie mam jeszcze 100% pewności co do kolorków. Ale coś wymyślę.

      Usuń
  3. Kawał modelu. Kusi, ale postaram się o udany rzut na odporność :)

    OdpowiedzUsuń