"Sigmarze, miej nas w opiece!" Gumbin pędził przez zagajnik jakby go diabli gonili. Być może dlatego, że, w istocie, diabli go gonili! Chaos! Żelazna Horda! Tutaj, w samym środku Równin! Gumbin nie pamiętał, żeby kiedykolwiek zapuścili się w te strony. Od lat panował tu spokój, a życie toczyło się powolutku, w rytmie mijających pór roku. Najazdy i inne takie... to zdarzało się tylko w strasznych historiach, które Dziadek Kulfon opowiadał wieczorami. Ale dziadkowych opowieści nikt nie traktował poważnie...
Za drzewami ukazały się znajome zabudowania. "Jeszcze kawałek, jeszcze tylko kawałek... Muszę wszystkich ostrzec! Sigmarze, pomóż!". Las pozostał w tyle. Gumbin gnał na złamanie karku przez łąkę, chaty były coraz bliżej, bliżej, wreszcie wpadł pomiędzy nie i dalej, na główny plac osady. Dopadł alarmowego dzwonu i zaczął w niego bić jak szalony. "Chaos! Chaos! Ratuj się kto może!" wrzeszczał. Niektórzy słysząc to stawali w miejscu jak wryci, nie dowierzając, inni wpadali do domów, ratować co się da z dobytku, jeszcze inni - tak, jak stali, rzucali się do ucieczki.
Harmider dobiegł uszu Ojca Telesfora, zajętego akurat w kaplicy przygotowaniami do wieczornego nabożeństwa. Zaskoczony wsłuchał się w dochodzące z zewnątrz krzyki i zbladł. Podszedł pośpiesznie do ołtarza i padł na kolana rozpoczynając modlitwę. "Sigmarze, wzywamy Cię! ratuj swoje wierne sługi".
Na skraju lasu zamajaczyły masywne, zakute w pancerze postacie. W
szczelinach hełmów złowrogo błyszczały oczy. W rękach lśniły miecze i
topory. Najeźdźcy bez pośpiechu, jakby od niechcenia, ruszyli w stronę wsi.
"SIGMARZE, WZYWAMY CIĘ! RATUJ SWOJE WIERNE SŁUGI!".
Nagle coś się zmieniło w powietrzu. Zerwał się wiatr, przygięte nagłym podmuchem drzewa zaszumiały donośnie. Dziwnie, wręcz nienaturalnie szybko jasne popołudniowe niebo pociemniało, zasnute ciężkimi, ołowianymi chmurami. Wtem błyskawica rozświetliła niebo i, niemal w tej samej chwili, rozległ się grzmot. Walnęło tak potężnie, że aż garnki z płotów pospadały.
Sigmar odpowiedział!
Sigmar odpowiedział!
***
W sobotę, drugiego lipca, rozegraliśmy z Maniexem niewielką potyczkę w Age of Sigmar. Trochę testowo, bez specjalnych przygotowań i bez scenariusza. Ot, tak, żeby figurki miały okazję posparować ;) Maniex przyniósł walizeczkę Stormcastów, ja - walizeczkę Chaosu.
Na małym stole rozłożyliśmy kilka budynków i przeszkadzajek i przeszliśmy do rozstawienia wojsk. Ostatecznie stanęło na tym, że każdy wystawił po trzy oddziały i trzech bohaterów.
Żelazna Horda Koyotha (Chaos Undivided)
Chaos Lord on Daemonic Mount
Stormcast Eternals Maniexa
Koyoth
Wszystko, co tylko mogło się ruszyć do przodu, ruszyło się do przodu. Z lewej flanki Rycerze, za nimi Lord, środkiem Wojownicy z Chorążym, prawą Brutale. Czarnoksiężnik zajął pozycję na blankach wieży.
Maniex
Nastąpiła reorganizacja sił i ustawienie zgrabnej linii. Naprzeciw rycerzy stanęło trzech Retributorów, dalej Judicatorzy z Venatorem, Lord-Celestant i Liberatorzy. Nieco z tyłu Relictor.
Stormcaści otworzyli ogień - na szczęście dla Chaosu raczej nieskuteczny - wprawdzie Czarnoksiężnik otrzymał dwie rany, ale Rycerze i Wojownicy ostrzelani przez najcięższe kalibry zdołali dzięki swoim runicznym tarczom uniknąć trzech mortal woundów!
Chorąży rozwinął Sztandar Hordy, a Lord wydał rozkaz ataku Rycerzom. Gwiazdą tury okazał się Czarnoksiężnik, który zaczerpnął mrocznych energii, skoncentrował się i zdołał przywołać posiłki - wrota piekieł się otwarły i na polu bitwy zjawił się wśród dymu i smrodu siarki Demoniczny Książę, o tajemnym imieniu Pies (w jego roli wystąpił chronopiański Dusk Realm Demon, a przyczyną takiego, a nie innego imienia, jego psia morda)!
Chaośnicy zaszarżowali na całej szerokości frontu. Po lewej Rycerze wpadli na Retributorów. Dalej - wojownicy na Judicatorów, Lord Chaosu na Lorda-Celestanta i Daemon Prince na Liberatorów. Brutale zostali nieco z tyłu i nie zdołali dopaść przeciwnika. Czarnoksiężnik zszedł z wieży i ruszył w stronę Chorążego.
Walka wręcz nie przyniosła na tym etapie żadnych spektakularnych efektów. Retributorzy dzielnie wytrzymali szarżę Rycerzy, Kusznicy dotrzymali pola Wojownikom, generałowie obu armii wymienili serie ciosów, jednak obydwaj stali dalej (Celestant poradził sobie lepiej niż Chaosyta). Najskuteczniejszy okazał się książę Pies, który zdołał powalić jednego z Liberatorów, dzięki czemu wyleczył jedyną ranę, którą w tej rundzie otrzymał. Żaden z oddziałów nie spanikował, wszyscy raźno siekali dalej.
Maniex
W tym momencie Sigmaryci uruchomili swoje specjalne zdolności. Najpierw Venator ostrzelał Lorda Chaosu. Jak tchórzliwe i nikczemne by to nie było - odniosło skutek i chaotyczny władca runął wraz z rumakiem na ziemię. Lord Celestant, ośmielony śmiercią przeciwnika, przyzwał na pomoc pioruny Sigmara, by porazić rycerzy, jednak niezbyt skutecznie. Ze swojej zdolności ofensywnej skorzystał też Relictor. Dzielnie poradzili sobie Judicatorzy, którzy niezrażeni związaniem w walce wręcz walili z kusz do Wojowników kilku powalając.
Następnie sytuację Wojowników jeszcze pogorszył Celestant doszarżowując od flanki i robiąc kotlety z jeszcze kilku. Na prawej flance Sigmarytów (czyli lewej Chaosu) Retributorzy, pokazali dlaczego tak, a nie inaczej się nazywają, i wywarli srogą pomstę na Rycerzach Chaosu, zabijając jednego i ciężko raniąc kolejnego. Jednak nie obeszło się bez strat - jeden z młotkowych osunął się po celnym ciosie któregoś z rycerzy.
Liberatorzy w dalszym ciągu dwoili się i troili skacząc dokoła jego wysokości Psa próbując go powalić, jednak z niewielkim skutkiem (wprawdzie ich młoty kilka razy dosięgnęły demonicznego pancerza, ale nie zrobiły większej krzywdy i nie powstrzymały Księcia przez posiekaniem kolejnego Stormcasta na plasterki).
Pomimo strat, Chaos nie przestawał napierać, a Sigmaryci ani myśleli się poddać temu naporowi - wszystkie testy morale zostały zdane. Bitwa trwała.
Trzecia tura Maniexa niewiele zmieniła na stole, z wyjątkiem tego, że kolejni Chaosyci padli od specjalnych zdolności i ostrzału, zanim faza walki wręcz pozwoliła im się choć trochę odegrać. Walące z niebios pioruny osmaliły jednego z szykujących się do szarży Brutali, który, choć się zachwiał, szedł dalej. Retributorzy bezwzględnie wyklepywali pancerze Chaos Knightów (kolejny jeździec padł pod ciosami wielkich młotów). Wojownicy w centrum dostawali łomot od kuszników i Celestanta, jednak wciąż stali, a nawet zdołali odgryźć się (do Sigmara wrócił jeden z Judicatorów). Jedynie Pies spokojnie i metodycznie kontynuował młócę urywając głowę kolejnego Liberatora i niewiele sobie robiąc ze spadających nań ciosów. Siły Chaosu wykrwawiały się, jednak wciąż trzymały linię.
Koyoth
Chorąży, widząc co się dzieje, zwinął chorągiew i ruszył do przodu, chcąc wesprzeć wykruszające się szeregi Wojowników. Czarnoksiężnik oddał salwę z Arcane Bolta i nawet trafił, ale za cholerę nie pamiętam w kogo;) Po prawej stronie Brutale dopadli Lorda Celestanta, który nie przetrzymał lawiny ciosów i zwalił się ciężko z siodła. Pies dokończył dzieła zniszczenia i powalił ostatniego Liberatora. Na lewej flance ostatni z Rycerzy padł pozostawiając na placu boju samotnego championa Retributorów. W centrum pola bitwy pozostał jeszcze ostatni z Wojowników ścierający się z ostatnim Judicatorem. O dziwo, pomimo potężnych strat po obu stronach, w dalszym ciągu nikt nie myślał o ucieczce!
Maniex
Jedyny ocalały Retributor ruszył na odsiecz ostatniemu z Judicatorów, jednak utknął w zwałowisku ludzkich i końskich trupów i nie zdołał doń dotrzeć, wskutek czego Judicator w końcu padł od miecza ostatniego z Wojowników Chaosu. Specjalne ataki nie odniosły żadnych spektakularnych skutków, ot, obrażenie tu i tam, jednak nie zmieniające wiele w sytuacji na stole.
Koyoth
Czarnoksiężnik wycelował palcem w ostatniego Retributora, który, ociekając krwią, głównie cudzą, brnął w stronę centrum, chcąc chociaż pomścić Judicatora, któremu nie zdążył z pomocą! Jednak chęci nie na wiele się zdały - błysnęło, świstnęło i dzielny wojak z młotem wyparował, tylko puste blachy pancerza z brzękiem upadły na śliską już od krwi trawę.
Chorąży, spędziwszy większość bitwy na energicznym machaniu flagą i dodawaniu ducha wojakom, postanowił w końcu się wykazać i zaszarżował na Venatora. Psi demon doskoczył do Relictora i zrobił z nim to, co pies robi z kośćmi. Ocaleli stronnicy Chaosu cofnęli się nieco, spoglądając na pojedynek swojego Chorążego z wrogim Łowcą. Im dłużej patrzyli, tym bardziej kwaśne były ich miny. Venator ani myślał łatwo ulec - pomimo, że z całego kontyngentu pozostał na polu bitwy sam. Bez cienia strachu zadawał cios za ciosem bohaterowi Chaosu.
Chorąży, spędziwszy większość bitwy na energicznym machaniu flagą i dodawaniu ducha wojakom, postanowił w końcu się wykazać i zaszarżował na Venatora. Psi demon doskoczył do Relictora i zrobił z nim to, co pies robi z kośćmi. Ocaleli stronnicy Chaosu cofnęli się nieco, spoglądając na pojedynek swojego Chorążego z wrogim Łowcą. Im dłużej patrzyli, tym bardziej kwaśne były ich miny. Venator ani myślał łatwo ulec - pomimo, że z całego kontyngentu pozostał na polu bitwy sam. Bez cienia strachu zadawał cios za ciosem bohaterowi Chaosu.
***
Venator dotrzymał pola Chorążemu, którego ciosy nie grzeszyły skutecznością i, ostatecznie, obił go do ostatniego wounda. Zapewne dobiłby go w kolejnej turze, jednak Łowca korzystając z chwili rozkojarzenia mocno poturbowanego przeciwnika, rozwinął skrzydła i wzbił się w powietrze, by zanieść komu trzeba wieść o klęsce. Walka dobiegła końca.
***
Ufff. Potyczka skończyła się zwycięstwem Chaosu, choć było to bardzo kosztowne zwycięstwo - generał, wszyscy rycerze, wszyscy wojownicy poza jednym... Straty okazały się bardzo poważne. Szalę zwycięstwa na stronę Żelaznej Hordy przechylił Czarnoksiężnik przywołując Psiego Demona, który sam jeden utrzymał całą flankę aż do przybycia Brutali. Gdyby nie to - kto inny świętowałby zwycięstwo.
W bitwie starły się dwie mocno elitarne siły. Żaden z modeli na stole nie miał mniej, niż dwa woundy. Chyba tylko Brutale mieli save gorszy niż 4+. Większość sił Chaosu była wyposażona w runiczne tarcze dające ochronę na 5+ przed mortal woundami... Morale obu wojsk było wysokie, dodatkowo wspomagane specjalnymi zdolnościami bohaterów - po stronie Stormcastów do boju zagrzewał Lord Celestant, po stronie Chaosu - Chorąży. Moim wojskom zdecydowanie zabrakło ataków z rendem, który by obniżał wysokie sejwy przeciwników. U Maniexa rendowników było trochę więcej i zdecydowanie mu to służyło, choć ostatecznie nie wystarczyło do zwycięstwa.
Zawodnikiem meczu okazał się, jak sądzę, Pies, który zamienił porażkę Chaosu w zwycięstwo. Jeśli jednak go pominąć, jako summona, najskuteczniejsi byli chyba, ex aequo, Retributorzy, którzy we trzech bez wysiłku przerobili pięciu Rycerzy Chaosu na mielonkę i Venator, który szył bezwzględnie ze swojego łuku, ustrzelił Lorda a i innym Chaosytom napsuł sporo krwi. No i przeżył do końca.
Gra była przyjemna i dość dynamiczna, choć wysokie sejwy i morale po obu stronach konfliktu nieco z tej dynamiki z pewnością urwały. Bardzo ciekawym wrażeniem było to, że Stormcaści mają się do Wojowników Chaosu jak kiedyś Wojownicy Chaosu do zwykłych ludzi z Imperium. Strasznie mocne te Sigmarinesy! Co do zasad gry - dają radę, choć nie powiem, bym nie miał uwag.
Osobiście uważam strzelanie z łuków i kusz w walce wręcz za niefortunne. Zachęca do tworzenia sytuacji, gdzie szarże celowo przyjmuje się łucznikami, zamiast ich osłaniać (bo, w skrócie, strzelec w jednej turze, składającej się z faz obu graczy, zaatakuje trzy razy (w tym raz naprawdę boleśnie), a niestrzelec - dwa) i w ogóle jest sprzeczne z moim common sensem. Prawda, strzelcy niestrzelający w walce wręcz byliby dużo słabsi w rzeczonej walce wręcz. Jak to strzelcy. Poza tym kto to widział, żeby kuszę ładować albo łuk napinać jednocześnie walcząc mieczem? Legolas chyba, a i on miał by problem. Ergo - przed następną grą będę stał na stanowisku, że strzelać w walce wręcz nie wolno. No chyba, że model jest wyposażony w wielostrzałową broń, do obsługi której wystarczy jedna ręka. Albo po prostu ma więcej niż dwie ręce.
Kolejna sprawa to przyzywanie. Summoning w dotychczasowym kształcie wygląda na przegięty i to w epickim stylu - dwóch czy trzech czarowników na stole i możemy przywołać cokolwiek nam potrzeba tam, gdzie jest akurat potrzebne! Baaaaardzo, baaaaaardzo to mocne. Ale wieść niesie, że wartość taktyczna summoningu będzie odzwierciedlana w systemie punktowym, więc ok. Czas pokaże. W grach casualowych - takich jak nasza - warto się zawczasu dogadać co i jak z tym summoningiem, żeby nie psuć sobie zabawy.
Uwagi uwagami, ale to była dobra bitewka. Dzięki dla Maniexa, który, jak zawsze, był groźnym przeciwnikiem, i Potsiata, który udostępnił nam miejsce do grania. Czekam niecierpliwie na następną potyczkę - na pewno nie będę się migał, gdy Maniex zażąda rewanżu :)
***
Wiatr niósł swąd spalenizny. Gumbin ukryty na drzewie patrzył z niepokojem w stronę płomieni pochłaniającej strzechy wioskowych chałup. Sigmar odpowiedział na wezwania i przysłał pomoc, dając wieśniakom czas na ucieczkę, jednak, o zgrozo, cały jego Zastęp został rozbity! Z oddziału potężnych wojowników w złotych zbrojach przy życiu pozostał tylko jeden skrzydlaty rycerz, który, po tym, jak otoczyli go Chaosyci, wzniósł się na swoich skrzydłach i odleciał...
Od strony sioła niosły się straszne, choć przytłumione przez odległość, wrzaski. Biedny ojciec Telesfor! Kapłan uparł się, że nie porzuci kaplicy. "Skoro boski Sigmar odpowiedział na wezwanie, nie ma takiej siły, która mogłaby mu zagrozić". Cóż. Jak się okazało, była...
W głowie Gumbina kłębiły się czarne myśli. Jak to może być, Święci Wojownicy Sigmara pokonani? Fakt, uszliśmy z życiem i zdrowiem (z wyjątkiem nieszczęsnego ojca Telesfora), ale co teraz? Domy spalone, zapasy stracone, trzoda przepadła... Żelazna Horda grasuje po Równinach! Ocaleliśmy, ale przyjdzie chyba umrzeć z głodu na przednówku... Chyba, że wcześniej dopadną nas Wojownicy Chaosu. Sigmarze, dopomóż... Co teraz?
Profeska! Opowiadanko i mapa taktyczna bardzo klimatyczne i wręcz wzorcowe. Szacun.
OdpowiedzUsuńDzięki! Inspirowałem się batrepami ze starych White Dwarfów :)
UsuńNo no, napracowaliście się nad tym raportem chłopaki :)
OdpowiedzUsuńDzięki:) W zasadzie "chłopaki" to ja ;)
UsuńMoja rola w napracowywaniu skończyła się na turlaniu kostkami ;-) Koyoth wszystko ładnie ofotkował i opisał.
UsuńWarto jeszcze dodać, że stół i makiety zapewnił Potsiat! :-) P.S. zapomniałem się przelogować ;-)
UsuńPotsiata umieściłem w podziękowaniach:)
UsuńA to przepraszam ;)
UsuńA nie szkodzi ;)
UsuńJa tam się nie gniewam ;-)
UsuńSuper to wygląda! Faktycznie jak w WD:)
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to znaczy, że się udało:) Dzięki!
UsuńDługi i bardzo szczegółowy raport. Nawet bitwy w AoS można dzięki niemu pozazdrościć ;)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, nieważne w co się gra. Liczy się historia, którą uda się opowiedzieć :)
UsuńSuper raport. Dobre zdjęcia i super figurki po obu stronach. Przyjemnie się czytało :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Dzięki za komentarz:)
UsuńRaport świetny, super się czytało, ale ten biały stół, na którym graliście.. =)
OdpowiedzUsuńBiały stół to moja wina. Zostały już poczynione pierwsze kroki w kierunku systemowego rozwiązania kwestii podłoża ;)
UsuńDarowanemu stołowi nie patrzy się w zęby ;)
Usuń