Strony

piątek, lipca 24, 2015

Figurkowy Karnawał Blogowy - ed. XI - "Który świat wybrać?"

Po kilku miesiącach tematów praktycznych mamy w Figurkowym Karnawale Blogowym powrót do nieco bardziej teoretycznych zagadnień. Aktualny gospodarz Karnawału, Asterix z Valadoru zaproponował bowiem, by podzielić się swoim ulubionym systemem i w kilku słowach go zareklamować. Do dzieła!


Podejrzewam, że nie będę tutaj oryginalny, ale cóż mogę poradzić. Moim zdecydowanym faworytem w kategorii systemów bitewnych jest Mordheim, czyli, jeżeli ktoś nie wie, skirmishowa i kompaktowa gra bitewna wydana ongiś (a następnie porzucona) przez Games Workshop, będąca konglomeratem bitewniaka z elementami quasi-rpg (wykonywanie zadań, system zdobywania doświadczenia i rozwijania postaci).

Na początek krótki rys fabularny. Jest 21 wiek po Sigmarze. Imperium jest słabe i wewnętrznie rozdarte. Na Mordheim - ludne i nieźle prosperujące miasto, stolicę Ostermarku spada meteoryt i niemal całkowicie je niszczy. Jak się okazuje meteoryt był zbudowany z Wyrdstone'a - niebezpiecznego, ale i cennego ze względu na magiczno-alchemiczne właściwości minerału. A skoro bogactwo leży na ulicach, zewsząd ciągną do miasta grupy zabijaków - poszukiwaczy przygód i zarobku. I się zaczyna.

Wprawdzie teraz grywam baaardzo rzadko, ale przed laty nie było właściwie tygodnia bez partyjki "Mordulca". Co sobotę zbieraliśmy się w czterech, pięciu albo i sześciu graczy i pykaliśmy sobie, chrupiąc junk foody i popijając colą z biedry. Prowadziliśmy dłuuugie, wielomiesięczne kampanie - niejednokrotnie zapełniliśmy do samego końca paski Expa na kartach band. Eksplorowaliśmy więc ruiny Miasta Przeklętych, zbieraliśmy Wyrdstone i świetnie się bawiliśmy. Miałem to szczęście, że wszyscy stali gracze, byli bardziej "klimaciarzami" niż "powergamerami", co ubarwiało grę, ale też niwelowało jej mechaniczne niedostatki. Cóż mogę rzec - wspominam te czasy z wielkim sentymentem:)

Poza dużymi możliwościami pójścia w kierunku klimatu gry zamiast suchego współzawodnictwa, zaletą gry był także stosunkowo niedługi czas potrzebny do rozegrania pojedynczej partii - podkreślam jeszcze raz, że zdarzało nam się grać nawet w szóstkę, a mimo to mecze nie trwały wcale pół dnia (co najwyżej ćwierć). To była miła odmiana od choćby Warhammera, który, przy całym moim doń szacunku, potrafił ciągnąć się godzinami i człowiek wtedy odchodził od stołu znudzony i znużony. Przy Mordheim można odpocząć i się pośmiać, a na nudę nie ma czasu:)

Jeśli idzie o mechanikę i jej niedostatki, o których wspomniałem - nie ma gry doskonałej, zawsze można coś poprawić. Tak jest też w przypadku Mordheim - ze względu na swoją casualową formułę system jest bardzo podatny na wszelkie modyfikacje mechaniki poprawiające grywalność. Maniex pisał ostatnio, że AoS pod kątem starych armii to taki ukłon w stronę starych wyjadaczy, co to przy piwku chcą przyjemnie spędzić czas na grze. Zawsze miałem Mordheim za system "domowy", lekki, łatwy i przyjemny, niekoniecznie przeznaczony do gry turniejowej (choć nie wykluczający jej). W przypadku naszej grupki gra przez lata ewoluowała - wprowadzaliśmy dodatkowe zasady. Pisaliśmy nowe zestawy misji, stworzyliśmy własną pulę zdarzeń losowych, które  potrafiły postawić wszystko na głowie, balansowaliśmy niedociągnięcia, które zakłócały w naszej opinii grę (przykład: przy tak niewielkiej skali potyczek zauważyliśmy, że skok z jednego ataku na dwa jest zbyt potężny, szczególnie, gdy drugi atak wynika z wyposażenia wojaka w dodatkową sztukę broni; naszą receptą na to było wprowadzenie kary -1 to hit dla figurków walczącymi obiema rękami, której to kary można było się pozbyć wykupując skilla Weapons Training).

Właściwie to tyle. Na zakończenie kilka zdjęć moich stareńkich krasnoludów, którymi grałem niemal zawsze, pomimo, że byli mechanicznie słabi (szczególnie bolała ich powolność), ale byli krasnoludami:)



poniedziałek, lipca 20, 2015

Grunwald i po Grunwaldzie

Uff. Tegoroczny Grunwald przeszedł już do historii. Osiemnasty rok z rzędu (a dziewiętnasty raz w ogóle) wygrały połączone siły polsko-litewskie + sojusznicy, a więc bez niespodzianek (i ogólnonarodowej chryi nad chryjami). Nasz oddział śląskich najemników w tym roku trafił na żołd Wielkiego Mistrza, więc znaleźliśmy się (znów) po przegranej stronie, ale co robić - tak to już jest, że na inscenizacji Bitwy Grunwaldzkiej ktoś musi dać się pobić ku chwale polskiego oręża :)

Przy okazji chciałbym zaprzeczyć informacjom medialnym o tym, że bitwę wygrali Rosjanie. Widziałem wszystko na własne oczy i niniejszym stwierdzam, że wszystko wskazuje na to, że po zwycięskiej stronie wojowali głównie Litwini i Włosi, podobno wspierani przez Finów, gdzieniegdzie zawieruszyło się trochę Polaków (Chorągiew Krakowska to prawdziwa wieża Babel, a ich dowódca ma w związku z tym przekichane). Rosjan przez tydzień obozowania spotkałem chyba dwóch, na tym koniec.

W każdym razie można wracać do normalnego życia i malowania figurek. Tymczasem linki do dwóch świetnych galerii zdjęć z bitwy znalezionych na Facebooku. A nuż kogoś zainspirują do pomalowania czegoś ładnego.

Galeria nr 1
Galeria nr 2

Gdzieniegdzie nawet się pojawiam:)

niedziela, lipca 12, 2015

Citadel Wood - całość

Skoro zdjęcia indywidualne drzew już były, czas na fotkę całości. Tak, jak w przypadku drzew, podstawka również jest niemal gotowa, tzn. nie wyrosła jeszcze trawa. Z uwagi na swą powierzchnię, podstawka nie zmieściła mi się na zwykłym tle, stąd te kafelki ;)



piątek, lipca 10, 2015

Citadel Wood - Drzewko #3

Dzisiaj ostatnie drzewko z cytadelowego lasu. Ten model jest najmniej uniwersalny - na pniu ktoś okręcił jakąś linę, na konarach widać też resztki urwanych szubienic, więc do s-f pasuje tak sobie. Ale i tak nie jest źle:)





wtorek, lipca 07, 2015

Citadel Wood - Drzewko #2

Po pierwszym cytadelowym drzewku pora na drugie. Tym razem trochę komentarza w temacie użytych kolorów.

Cytadelowy las to dla mnie taka kolorystyczna wprawka przed modułowym polem bitwy, nad którym pracuję. Podstawowe założenie projektu to uniwersalność - starałem się dobrać kolory na tyle szaro-bure, żeby nie raziły specjalnie ani w fantasy, ani w sci-fi. Druga istotna strona zagadnienia to łączna powierzchnia do pomalowania - pacianie ponad dwóch metrów kwadratowych farbkami citadel to znakomity pomysł na zmarnowanie góry forsy, imho lepiej użyć akryli w tubie. W sklepie plastycznym zaopatrzyłem się więc w farbę umbra palona, która to dostała nominację na bazowy kolor ziemi. Na taki podkład zaaplikowałem kościany drybrush i nieregularne plamki innych odcieni farb i washy. Wprawdzie na dotychczas zamieszczonych zdjęciach ziemi wokół pni widać dość niewiele, ale kolejne dodawane elementy zmienią ten stan rzeczy. Nie wspomniałem jeszcze o podkładzie - cały las dostał warstwę białego szpraju.
Pnie, gałęzie i korzenie drzew pomalowałem na kolor Charred Brown (Vallejo Game Air) za pomocą aerografu. Na to drybrush z Karak Stone, wash z Agrax Earthshade, lokalny drybrush z Skarsnik Green (mech) i wash z Athonian Camoshade. Liście - Castellan Green highlightowany Straken Green plus wash z Athonian Camoshade. Skały i kamienie - Mechanicus Standard Grey z białym drybrushem i punktowym washem Nuln Oil. Do tego dojdzie jeszcze statyczna trawka. I to w zasadzie tyle. Zapraszam do obejrzenia zdjęć kolejnego drzewka.





niedziela, lipca 05, 2015

Citadel Wood - Drzewko #1

Prace nad składaniem lasu idą do przodu i mogę się już pochwalić pierwszymi rezulatatmi. Dzisiaj więc na blogu pierwsze z trzech drzewek. Jeśli nie liczyć jednego drobiazgu jest gotowe - planuję jeszcze do niego dodać statyczną trawkę.




piątek, lipca 03, 2015

W.I.P. - Las GW

Ahoj!
Jak można było ostatnimi czasy zauważyć, tempo publikowania mi się z lekka posypało. Przyczyny takiego stanu rzeczy są dwie. Pierwsza - masa roboty w robocie. Druga - kilka rozpoczętych sporych projektów, których realizacja się ciągnie, więc i chwalić się nie ma, póki co, czym.
Żeby nieco ogarnąć marazm, dzisiaj krótko o jednym z rzeczonych projektów.

Zostałem poproszony o doprowadzenie do stanu używalności lasu, wydanego przez Games Workshop. Las to może nieco szumne określenie trzech drzewek na krzyż, ale przyjmijmy, że w ramach umowności pól bitewnych warhammera itp. się mieści. Do drzewek jest podstawka (ziemno-kamienista raczej) z trzema okrągłymi wnękami, w które można wkomponować pnie.

Póki co, las (w budowie) prezentuje się następująco:



Kilka dotychczasowych spostrzeżeń:
1. Lasek jest sympatyczny. Drzewka można złożyć na kilka sposobów, co pozwala uniknąć ataku klonów (hłehłehłe, taka krotochwilka). Pnie są trzy, każdy inny, do tego można dolepić konary (wpasowują się w rozmyślnie rozmieszczone dziuple) i liście.
2. Drzewa można sobie jeszcze wedle swego widzimisię udekorować dziwacznymi ozdóbkami-bonusami w postaci wiszących na łańcuchach czaszek, ogłoszenia przybitego do słupa itd. Bitsy ciekawe, a nawet intrygujące. Bo po co ktoś miałby wieszać na drzewach czaszki na łańcuchach?
3. Trochę boli mała rozmaitość elementów listowia do wyboru. Trudno uniknąć zawieszania powtarzających się kawałków w ramach jednego drzewa, chociaż jak się postarać i pomanewrować ustawieniem jakoś to wygląda. Podejrzewam, że rzeźbiarz, któremu kazali dłubać te listki nie wytrzymał monotonii i poddał się przy piątej liściastej plamie po czym poszedł pić. Nie dziwię się nieborakowi, bo wycinanie tych hektarów listków to musiało być diablo nudne zajęcie ;)
4. Co do jakości odlewów, to, niestety, moim skromnym zdaniem, na tle innych produktów GW wypada blado. Tzn. nie jest jakoś tragicznie, ale nieco gorzej niż zwykle. Może ci tam w GW uznali, że biologiczność i nieregularność drzew pozwala na zrobienie tego na szybko i mniej pieczołowicie, niż przy figurkach? Mogli tak uznać, bo przy odrobinie wysiłku można z tego zrobić naprawdę fajny lasek. Ale trochę mi się to składa jak produkt z nieco niższej półki niż GW.
5. Za to cena, jak na zabawkarzy z Nottingham nie jest wcale straszna, znając ich i biorąc pod uwagę ilość plastiku budującą zestaw. 90 zeta na stronie producenta to koszt całkiem do przyjęcia - trzy dychy za spore drzewko, plus podstawka w gratisie.
6. Nie wiem, czy dałoby radę przerobić te drzewa na enty. Pewnie tak, choć wyzwanie to nieco karkołomne ;)

Na dziś to tyle. Planuje niebawem się z temi drzewami uporać, a jak będą wyniki, to i temat powróci. Czołem!