Grudniowy karnawał, tradycyjnie już, jest okazją do świątecznego poobdarowywania się figurkowymi prezentami. Kogo i czym obdarowałem - pochwalę się na dniach. Dziś zaś pokażę czym sam zostałem obdarowany:)
Kiedy domofonem zadzwonił niespodziewany kurier wiedziałem, że coś się dzieje. Kurierzy sami z siebie raczej z wizytą nie zachodzą. No, może z wyjątkiem akcji sprzed tygodnia, kiedy pan z DPD pomylił adresy i ostatnim tchem dobrnął na moje czwarte piętro zamiast wspinać się na tak samo czwarte, ale dwie bramy dalej (biedny, zmęczony człowiek...). Ale tym razem tak nie było. Tym razem kurier nie zmylił adresu i przyniósł paczkę od... Quidamcorvusa!
Wielce ucieszon jąłem rozwijać okutany w warstwy zabezpieczeń pakunek. Po przebiciu się przez zewnętrzne osłony oczom mym ukazało się pomysłowo skonstruowane z zakrętek od kawy pancerne jądro (niezły patent). Ale zanim się do niego dobrałem przeczytałem ręcznie napisany list ze świątecznymi życzeniami. Kto by pomyślał! Nie tylko ja dodaję papierowe listy do ŚWFowych przesyłek:) Jestem zdania, że miło jest przeczytać prawdziwy list, w czasach, gdy ludzie zapominają powoli jak się pisze długopisem. Tym bardziej, jeśli list jest tak sympatyczny jak ten. Ale ale - list przeczytawszy rzuciłem się w końcu do ostatniej linii opancerzenia. Otwieram, patrzę i co widzę? Że uzbrojenie ochronne wcale na tym się nie kończy, bo sam ludek szczodrze żelastwem obwieszon, a nawet malowaną pawęż targa. Kandydat do Chorągwi świętych Jaśków! Co z tego, że zielony, zębaty i gorylowaty z postury. Ork - pawężnik :)
Dzięki QC. Sympatyczny model, a przy tym kawał dobrej roboty malarskiej. Wesołych Świąt!
P.S. Quidamcorvus sam także już opublikował wpis o orkowym pawężniku, zapraszam do odwiedzenia tutaj .